GSB dzień 14. Trasa: Chyrowa — Rymanów-Zdrój
GSB dzień 14. Trasa: Chyrowa — Pustelnia św. Jana z Dukli — Cergowa — Lubatowa — Iwonicz-Zdrój — Rymanów-Zdrój
Spis treści
Chyrowa
Po wczorajszym długim i męczącym etapie nie możemy podnieść się z łóżka. Dopiero po 20 min wynurzamy się z ciepłej pościeli i niespiesznie rozpoczynamy kolejny dzień na GSB. Do drogi gotowi jesteśmy o godz. 7.30.
Opuszczamy pokoje gościnne „Pod Chyrową” i maszerujemy przez wieś. Wzbudzamy zainteresowanie głównie wśród czworonożnych mieszkańców, które głośnym szczekaniem oznajmiają wszystkim, że na ich terenie zjawili się intruzi. Po ok. 1,5 km, gdzie znajduje się znak informujący o końcu Chyrowej, odbijamy w lewo w stronę lasu. Kawałek idziemy szeroką drogą, by po chwili wkroczyć na wąską ścieżkę leśną. Delikatnie zyskujemy wysokość, a z każdym kolejnym krokiem coraz intensywniej wyczuwamy charakterystyczną woń. Kilkadziesiąt metrów dalej dostrzegamy białe kwiaty czosnku niedźwiedziego tworzące przepiękny leśny dywan. Delikatny wiatr wzmacnia zapach czosnku, przez co marzymy tylko o chrupiących bułkach z masłem czosnkowym. Od razu przypominamy sobie podobną sytuację, gdy wędrowaliśmy Głównym Szlaku Sudeckim w Górach Złotych.
Wędrówka przez bukowe lasy Beskidu Niskiego to zawsze ogromna przyjemność, jednak gdy zbliżamy się do Pustelni św. Jana z Dukli, obchodząc Garb, szlak wygląda jak pobojowisko. Przez wycinkę drzew jest rozjeżdżony, a po ostatnich opadach bardzo błotnisty. Co chwila się ślizgamy lub zapadamy w błocie. Na szczęście po kilkunastu minutach docieramy do pierwszej atrakcji na dzisiejszym odcinku GSB, czyli Pustelni św. Jana z Dukli.
Pustelnia św. Jana z Dukli
Mijamy drewniany dom rekolekcyjny zwany domem pustelnika i kierujemy się do kaplicy. Pustelnia św. Jana z Dukli położona jest na wzgórzu Zaśpit, zaledwie 1,5 km od wsi Trzciana. Jej początki sięgają 1769 r., a fundatorką pierwszej kaplicy była Maria Amelia z Bruhlów. Niestety kaplica spłonęła w 1883 r. Cztery lata później wzniesiono drewnianą kaplicę z fundacji Cezarego Męcińskiego
Neogotycka budowla, którą możemy obecnie podziwiać jest trzecią kaplicą w historii tego miejsca i została wzniesiona w latach 1906 – 1908 według projektu bernardyna o. Kamila Żarnowskiego, a inicjatorem budowy był Ambroży Ligas – gwardian bernardynów dukielskich. Warto zajrzeć do środka, bo wewnątrz znajduje się polichromia autorstwa sanockiego malarza Władysława Lisowskiego przedstawiająca życie bł. Jana z Dukli.
Obok świątyni znajduje się sztuczna grota ze źródełkiem, z którego pielgrzymi czerpią wodę. My również korzystamy z okazji i napełniamy butelki do pełna.
Gdyby nie wycieczka, na którą trafiamy, miejsce to byłoby idealne do zadumy i rozmyślań. Planowaliśmy przystanąć na dłużej, ale gwar, głośne rozmowy i śmiechy skutecznie nas zniechęcają, więc opuszczamy pustelnię, która mimo wszystko pozytywnie nas zaskoczyła.
Chwilę idziemy drogą asfaltową, a po 200 m odbijamy w leśną ścieżkę. Schodząc w kierunku Nowej Wsi, na szlaku jest trochę śliskiego błota. Patrząc po śladach widać, że nie jedna osoba złapała uślizg. Nam udaje się zejść bez ekscesów i docieramy do DK 19, zwanej Traktem Węgierskim. Ruch na drodze jest spory, ale na szczęście po kilku minutach przeskakujemy bezpiecznie na drugą stronę i przechodzimy przez most na Jasiółce, bo Cergowa już na nas czeka.
Cergowa
Mijamy zabudowania Nowej Wsi i nie musimy długo czekać na podejście, bo zaraz za ostatnim domostwem szlak ostro pnie się do góry. Jeśli do tej pory było nam chłodno, to teraz porządnie się rozgrzewamy. Nie zwalniamy tempa, bo niebo coraz bardziej zasnuwa się gęstymi chmurami, z których zgodnie z prognozą pogody ma popadać. Zaczyna pachnieć czosnkiem niedźwiedzim, który rośnie wzdłuż ścieżki.
Po przejściu przez szczyt Szczob delikatnie się obniżamy po to, tylko żeby znów ruszyć pod górę. W końcu docieramy na szczyt Cergowej i od razu wdrapujemy się na wieżę widokową. Dzisiaj możemy podziwiać co najwyżej gęste chmury i najbliższe drzewa, wiec szybko schodzimy. Robimy pamiątkowe zdjęcie, a z chmur spadają pojedyncze krople deszczu, więc czym prędzej opuszczamy szczyt.
Początkowo nieznacznie wytracamy wysokość, a po kilku minutach dochodzimy do miejsca, w którym szlak ostro opada. Już wiemy, że to zejście, to nie przelewki. Powoli, krok za krokiem wytracamy wysokość, a gdy zatrzymujemy się na wypłaszczeniu, dopiero wtedy widzimy, jak strome zejście funduje Cergowa. Na szczęście deszcz tylko nas postraszył i najbardziej wymagający odcinek pokonujemy na sucho.
Szlak łagodnie się obniża aż do drogi prowadzącej do Lubatowej. Jeszcze przed wyjściem z lasu przystajemy na chwilę, by przewietrzyć stopy i zjeść słynnego „laguna”.
Lubatowa
Wychodzimy najpierw na szutrówkę, mijamy słupy wysokiego napięcia, a gdy się obracamy, widzimy ogrom Cergowej.
Po wejściu na asfalt rozpoczynamy kilkukilometrowy marsz ulubioną nawierzchnią wędrowców, czyli asfaltem.
Zaczyna mocniej kropić, a dookoła niebo zalewają prawie czarne chmury. Przyspieszamy kroku i już stoimy przed wejściem do sklepu w Lubatowej. Z dala widzimy naszych kamratów, którzy odpoczywali na lokalnym przystanku. Machamy im i wchodzimy zrobić zakupy. Gdy wychodzimy, zaczyna lać, więc korzystamy z okazji, że na przystanku jest pusto i urządzamy sobie tutaj piknik. Kiedy po 40 min opady ustępują, ruszamy w dalszą drogę.
Mijamy kościół pw. Św. Stanisława Biskupa i Męczennika, a następnie skręcamy w prawo i ruszamy pod górę. Pojawiły się nawet jakieś widoki, ale Cergowa otoczona jest gęstą ciemnoszarą pierzynką. Na łuku drogi dostrzegamy siedzącego na drzewie pięknego dzięcioła. Niestety jest bardzo wstydliwy i gdy próbujemy go ustrzelić aparatem, skubany podrywa się z gałęzi i odlatuje, a nam nie pozostaje nic innego, jak iść dalej. Po 25 min meldujemy się w Iwoniczu.
Iwonicz-Zdrój
Iwonicz-Zdrój to jedno z najstarszych uzdrowisk w Polsce, o ponad 440-letniej tradycji. Słynie z leczniczych wód mineralnych, które służą nie tylko do inhalacji czy leczniczych kąpieli, ale także do produkcji iwonickiej soli leczniczej i kosmetyków ze znakiem Iwoniczanka.
Uzdrowiskowy klimat czuć wszędzie. Na każdym kroku mijamy kuracjuszy, którzy spacerują zarówno alejkami Parku Zdrojowego, jak i obok Pijalni wód czy po Placu Dietla. Musimy przyznać, że to miasteczko bardzo nam się podoba.
Opuszczamy główny deptak i przysiadamy na murku, by zastanowić się, co robić dalej. Mamy dylemat, zostać w Iwoniczu czy ruszyć do Rymanowa. Jest jeszcze dosyć wcześnie, więc postanawiamy ruszyć do Rymanowa. Dostrzegamy Żabkę, więc wstępujemy na kawę, a gdy delektujemy się jej smakiem, przyłącza się do nas chłopak, z którym rozmawiamy kilka minut, po czym każdy idzie w swoją stronę. Zatrzymujemy się jeszcze na schodach remontowanego budynku, by poszukać noclegu. Rezerwujemy pokój w Rymanowie w agroturystyce „Marysieńka”.
Przed nami ostatnie 7 km do Rymanowa. Jeszcze przed opuszczeniem Iwonicza mijamy grupę GSB-owiczów. Zagadujemy się z ostatnim członkiem z grupy. Okazuje się, że panowie przechodzą szlak na raty i dziś, po 7 dniach od rozpoczęcia w Wołosatem, kończą pierwszą część. Wesoła ekipa, którą serdecznie pozdrawiamy.
Rymanów-Zdrój
Za miastem w końcu wchodzimy do lasu. Przez 1,5 km praktycznie cały czas podchodzimy, by potem zacząć schodzić. Po kilkuset metrach dostrzegamy dużą drewnianą wiatę z ławeczkami i stołem, pod którą robimy przerwę. Za wiatą szlak mocno się obniża, a my musimy przekroczyć potok. Bez większych przeszkód docieramy pod kościół w Rymanowie, gdzie żegnamy się ze szlakiem i odbijamy do parku zdrojowego.
Spacerujemy deptakiem w kierunku kwatery. Po wyjściu z parku idziemy jeszcze na małe zakupy do pobliskiego sklepu, gdzie spotykamy sympatycznego wędrowca. W końcu możemy iść się zameldować. Śpimy w agroturystyce Marysieńka. Jednak zanim kładziemy się do łózek, czeka nas już tradycyjnie pranie, prysznic, kolacja i dopiero wówczas możemy oddać się pod objęcia Morfeusza.
Mapa etapu z 13 dnia GSB
Poniżej zamieszczamy mapę z przebytą trasą oraz. Zapraszamy również na film na YT z tego etapu — LINK.