Barania Góra wieża widokowa
||

GSB dzień 2. Trasa: Schronisko na Soszowie – Hala Barania

GSB dzień 2. Trasa: Schronisko na Soszowie – Hala Barania

Z głębokiego snu wyrywa nas piskliwy dźwięk budzika. Jednak nikt nie ma zamiaru wynurzyć się pierwszy ze śpiwora. Ta noc trwała zdecydowanie za krótko. Mimo to zregenerowaliśmy się po podróży i pierwszym etapie wędrówki. Wczorajsza tęcza, która pojawiła się na niebie przed schroniskiem, nie była jednak dobrym znakiem. Zerkamy na okno, a tam szaro i ponuro. Krople deszczu miarowo uderzają w szybę, co trochę nas smuci. Czekamy jeszcze 20 min, ale pogoda się nie poprawia, wiec rozpoczynamy poranną rutynę: pakujemy rzeczy do plecaków, jemy śniadanie. Ze schroniska wychodzimy po 9:00, oczywiście w stylowych pałatkach.

Szybko wchodzimy na szczyt Soszowa Wielkiego. Pobliskie szczyty otulone są gęstą pierzynką z chmur, więc robimy tylko pamiątkowe zdjęcie przy tabliczce z nazwą szczytu. Po kilku min docieramy na Cieślar, a dzięki temu, że opady zelżały, to chmury leniwie odsłaniają kolejny cel – Stożek Wielki. Kiedy na niego spoglądamy, już wiemy, dlaczego tak się nazywa. Stromo opadające zbocza zwiastują, że podejście może nas zmęczyć.

Cieślar 920 m n.p.m.
Cieślar 920 m n.p.m.

Obniżamy się do przełęczy pod Małym Stożkiem, następnie przechodzimy przez Stożek Mały i jesteśmy u podnóża kolejnego wzniesienia. Od samego początku ścieżka pnie się ostro do góry, a my ciężko oddychamy. Wspinamy się krok za krokiem, aż dochodzimy do szutrowej drogi, która wyprowadza nas prawie pod samo schronisko. Jednak zauważamy ścieżkę w prawo i nie zastanawiając się za długo, postanawiamy zobaczyć, co się tam kryje. Niestety poza drzewami i ciężkimi chmurami ograniczającymi widoczność do 10 m, nic więcej nie zobaczyliśmy.

Z widokiem na Stożek Wielki

Schodzimy szybko do schroniska i od razu zdejmujemy przemoczone peleryny. Wchodzimy do środka i siadamy przy stoliku. Najpierw zamawiamy drugie śniadanie i gorącą herbatę. Korzystamy z okazji i ładujemy całą elektronikę, bo przy takiej pogodzie jak dzisiaj, baterie szybko się wyczerpują, a przed nami jeszcze kawałek drogi. Zanim skończymy jeść, wszystkie rzeczy są już prawie suche, a my nie musimy wślizgiwać się pod mokre i zimne pałatki. Dzisiaj moglibyśmy zostać na dłużej, ale droga wzywa.

Kiczory, Przełecz Kubalonka, Stecówka

Gdy wychodzimy ze schroniska, delikatnie siąpi, wiec radośnie idziemy, ale tylko przez 10 min, bo niewielki deszczyk zmienia się w ulewę. Wszędzie mokro, dookoła wielkie kałuże, przez które przechodzimy. Nie ma jak ich ominąć.

Mijamy szczyt Kiczor, przystając jedynie na moment. Szkoda, bo to bardzo ciekawe miejsce i nie raz widzieliśmy je na zdjęciach. My tym razem nie mamy szczęścia do pogody. Gdy schodzimy po szlaku płynie potok, a my razem z nim. Nie zastanawiamy się gdzie stawiać stopy, bo i tak jesteśmy przemoczeni, a w butach kumkają nam żaby. Deszcz przestaje padać, ale tylko na 20 min i zanim dochodzimy do przełęczy Kubalonka ponownie nas zlewa.

Kiczory
Kiczory
gsb-dzien-2-6-szlak-dlugodystansowy-beskid-slaski

Na przełęczy zauważamy przystanek autobusowy, wiec postanawiamy zrobić przerwę. Wyciągamy też stopy z butów, żeby trochę przeschły. Po 15 min zbieramy się i ruszamy drogą asfaltową w kierunku Stecówki.

Przełęcz Kubalonka
Przełęcz Kubalonka na GSB

Na szczęście po chwili odbijamy w leśną ścieżkę, którą łagodnie pniemy się do góry. Po kilku minutach marszu trafiamy na bardzo podmokły teren. Uważnie stawiamy kroki, badając wcześniej teren kijkami. Porozrzucane gałęzie tylko nieznacznie pomagają w przejściu przez to bagienko. Niestety, chwila nieuwagi i Kamil zanurza buta w wodzie, ale na szczęście tylko do kostki. Czujemy się jak małe dzieci na placu zabaw, które muszą pokonywać przeszkody i nie ukrywamy, że sprawia nam to radość.

Pogoda zaczyna się poprawiać, a zza chmur wychodzi słońce, co jeszcze bardziej poprawia nam humor. Jeszcze przez jakiś czas wędrujemy przez podmokły teren, co chwilę korzystając z drewnianych beli, które ułatwiają przejście. Kiedy wkładamy kij trekkingowy do jednej w kałuż, chowa się aż do połowy. To powoduje, że skupiamy się jeszcze bardziej i ostrożniej pokonujemy ten fragment szlaku.

Tym razem obyło się bez mokrych incydentów i w komplecie malujemy się pod remontowanym schronieniem Stecówka. Mijamy drewniany Kościół Rzymskokatolicki pw. M.B. Fatimskiej, za którym podziwiamy oddalone szczyty gór.

Stecówka
Remontowane schronisko Stecówka
Kościół p.w. Matki Bożej Fatimskiej
Kościół p.w. Matki Bożej Fatimskiej w Stecówce
Kościół p.w. Matki Bożej Fatimskiej w Stecówce GSB
Kościół p.w. Matki Bożej Fatimskiej w Stecówce

Schronisko PTTK Przysłop i Barania Góra

Po niecałej godzinie marszu dochodzimy do mostku na Czarnej Wisełce, która po połączeniu z Białą utworzy główny nurt Wisły. Idziemy kilka minut asfaltem, a następnie odbijamy w lewo na górską ścieżkę, którą docieramy do samego schroniska Przysłop pod Baranią Górą.

Zamawiamy sobie ciepłą zupę, ale niestety musimy ją jeść na zewnątrz ze względu na pandemiczne obostrzenia. Szkoda, bo moglibyśmy się bardziej  dogrzać. W międzyczasie spoglądamy na prognozę pogody i zgodnie stwierdzamy, że idziemy dalej, bo szkoda nie wykorzystać okazji, tym bardziej że do rana ma nie padać, a każdy kolejny kilometr przybliża nas do celu. Po półgodzinnej przerwie ruszamy dalej.

Od schroniska od razu rozpoczynamy mocne podejście po kamieniach, między którymi sączy się woda. Kiedy przystajemy na chwilę i odwracamy się i opadają nam szczęki, bo po ciężkich deszczowych chmurach prawie nie ma śladu, dzięki czemu mamy rozległe widoki na okolicę.

Podejście na Baranią Górę
Podejście na Baranią Górę

Idąc dalej, docieramy do charakterystycznych belek ułożonych w poprzek szlaku. Niektóre z nich są ruchome, więc trzeba uważać, żeby nie wpaść do wody. Dobry trening na utrzymanie równowagi. Czytaliśmy na forum, że jeden wędrowiec wpadł w tym miejscu do wody, przez co musiał wycofać się z GSB. U nas też nie obyło się bez wpadki, oczywiście Kamila, który zanurzył się po kostkę.

Drewniane belki w drodze na Baranią Górę na GSB
Drewniane belki w drodze na Baranią Górę

Niedługo potem docieramy na szczyt, skąd rozpościerają się przepiękne widoki. Na Baraniej Górze znajduje się metalowa wieża widokowa. Oczywiście korzystamy z okazji i na nią wchodzimy. W dali podziwiamy Babią Górę, a także ośnieżone Tatry oraz Małą Fatrę.

Barania Góra wieża widokowa
Barania Góra 1220 m n.p.m. i wieża widokowa

Jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie i schodzimy przy promieniach zachodzącego słońca na Halę Baranią, gdzie zaplanowaliśmy nocleg. Nocujemy w szałasie pasterskim, a już na wejściu wita nas przebiegająca myszka, także noc zapowiada się kolorowo. Pierwsze co robimy, to nabieramy wody z pobliskiego źródełka, a następnie rozpalamy w piecu, dzięki czemu możemy się ogrzać i podsuszyć przemoczone buty. W szałasie niczego nie brakuje, są łóżka, drewniany stół – pełen wypas. Po zjedzeniu kolacji wychodzimy na zewnątrz i oglądamy przelatujące starlinki, które wyglądają jak podświetlone stado świątecznych reniferów. Tak kończy się dzień II GSB. Pora do śpiworów.

Zejscie z Baraniej Góry
Schodzimy z Baraniej Góry

GSB dzień 2 - Mapa

Poniżej zamieszczamy mapę z przebytą trasą.

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *