Szeroki Wierch Tarnica
||

GSB dzień 20. Trasa: Ustrzyki Górne – Wołosate

GSB dzień 20. Trasa: Ustrzyki Górne — Szeroki Wierch — przełęcz pod Tarnicą — Tarnica — przełęcz pod Tarnicą — przełęcz Goprowska — Halicz — Rozsypaniec — przełęcz Bukowska — Wołosate

Pora na finał zmagań z Głównym Szlakiem Beskidzkim. Przed nami jeden z piękniejszych odcinków w Bieszczadach, bo będziemy szli przez Szeroki Wiech, przełęcz pod Tarnicą, Halicz i Rozsypaniec. Cieszymy się, że to właśnie w Bieszczadach zakończymy przygodę z GSB. Pamiętamy, jak wysiadaliśmy z autobusu w Ustroniu i szukaliśmy czerwonej kropki, a teraz zostały nam do przejścia ostatnie 22 km i sami nie wiemy, kiedy to wszystko zleciało. Czas na ostatnią relację ze szlaku. Może na swojej drodze spotkamy Bieszczadzkiego Anioła?

Noc pod tarpem minęła bardzo szybko. Niestety, rozbicie się na trawie na polu namiotowym skutkuje tym, że wszędzie jest pełno wilgoci. Dobrze, że użyliśmy pałatek jako podłogi, bo w ten sposób zabezpieczyliśmy plecaki, czy też buty przed przemoknięciem. Na śpiworach niestety zebrało się trochę rosy. Pierwsze co robimy po wyjściu spod tarpa, to wyciągamy własnej roboty śledzie, a następnie zdejmujemy płachtę. Teraz z łatwością możemy się dostać do rzeczy w plecakach, nie narażając się na niepotrzebne otarcie plecami o wilgotną ściankę. Cały dobytek przenosimy na pobliskie ławy i rozkładamy do wysuszenia. Jest rześko, ale w trakcie przygotowywania śniadania zza gór zaczyna wychodzić słońce. Jakie miłe uczucie, gdy promienie słońca zaczynają padać nam na plecy i błyskawicznie robi się ciepło. Nim skończymy jeść, jedna strona śpiworów jest sucha i czas je obrócić. W międzyczasie przyrządzamy kawę. Zanim skończyliśmy kawkować i zaczęliśmy się pakować, wszystko już ładnie przeschło.

O 7:30 w końcu ruszamy na nasz ostatni etap na GSB, aż nie chce się wierzyć, że dziś to zakończymy. Przechodząc przy sklepie, zachodzimy jeszcze kupić pączki i drożdżówki.

Camping w Ustrzykach Górnych gsb dzień 19
Camping w Ustrzykach Górnych

Bieszczadzki Park Narodowy

Dochodzimy do kasy Bieszczadzkiego Parku Narodowego i zakupujemy bilety. Przed nami ostatnie 21 km marszu czerwonym szlakiem. Początkowo łagodnie pniemy się do góry, a z każdym krokiem ścieżka staje się bardziej stroma. Wędrujemy po drewnianych kładkach, ale po przejściu przez Beskid Niski jakby ich nie było, to też by się nic nie stało. Trochę błota i wody przecież nikomu nie zaszkodzi. Przy wiacie robimy 10 min przerwę na pączka i picie. Pączki na szlaku w Bieszczadach smakują wybornie. Kontynuujemy wspinanie, aż dochodzimy do widokowego miejsca, z którego podziwiamy panoramę na Połoniny oraz Wielką Rawkę. Wracają wspomnienia sprzed kilku lat, kiedy wychodząc w tym miejscu, widzieliśmy morze mgieł, a nad nimi wyrastały górskie wyspy

Bieszczadzki Park Narodowy
Bieszczadzki Park Narodowy
Drewniane kładki na szlaku
Drewniane kładki na szlaku

Szeroki Wierch i Tarnica

Wychodzimy w końcu na Szeroki Wierch, którego pierwszy człon nazwy idealnie odzwierciedla jego charakter. Podchodząc na jedno wzniesienie, myślimy, że to już tu, po czym po wejściu widzimy dalszą ścieżkę i kolejne wyższe wzniesienie i tak chyba cztery razy. Za to widoki są fantastyczne. Pięknie prezentuje się Tarnica, za nią na dalszym planie majaczą wierzchołki ukraińskich szczytów, po lewej stronie widzimy przepiękne Bukowe Berdo, za plecami Połoniny, a po prawej w dole parking w Wołosate, gdzie znajduje się kres naszej przygody z GSB. Wchodzimy na Tarniczkę i widzimy jakie tabuny ludzi wędrują na Tarnicę i dalej w kierunku przełęczy Goprowskiej.

Podejście na Szeroki Wierch gsb dzień 20
Podejście na Szeroki Wierch
Chwila odpoczynku na ławeczkach
Chwila odpoczynku na ławeczkach
Tarnica coraz bliżej
Zbliżamy się do Tarnicy

Schodzimy do przełęczy pod Tarnicą i na chwilę schodzimy z naszego szlaku, żeby za żółtymi znacznikami wejść na najwyższy szczyt Bieszczad w Polsce. Nie zostajemy długo na górze, bo jest bardzo tłoczno i gwarno, więc tylko robimy zdjęcie i wracamy na przełęcz, żeby kontynuować wędrówkę za czerwonymi znacznikami.

Przełęcz Bukowska
Przełęcz Bukowska
Tarnica
Tarnica
Tarnica gsb dzień 20
Zdobywamy Tarnicę

Za przełęczą spotykamy osobę, która nas rozpoznaje i spędzamy chwilę na rozmowie. Przed Przełęczą Goprowską zachodzimy do wiaty zjeść drugie śniadanie. Chyba na zawsze zapamiętamy przeinaczenie nazwy naszej ulubionej połoniny z Bukowego Berda na „Bukowe Berło”. Posileni ruszamy w stronę Halicza.

Bieszczadzkie schody na przełęcz Goprowską
Bieszczadzkie schody na przełęcz Goprowską
Zbliżamy się do przełęczy Goprowskiej
Zbliżamy się do przełęczy Goprowskiej

Halicz i Rozsypaniec

Ruch turystyczny staje się coraz większy. Trochę czujemy się dziwnie, kiedy mijamy łącznie więcej ludzi, niż przez ostatnie 20 dni na szlaku. Nie ma możliwości nikogo wyprzedzić, więc gęsiego idziemy po wąskiej ścieżce. Ale ma to swoje plusy, bo możemy co chwilę zerkać na pozostawioną za plecami Tarnicę.  Przed Haliczem ponownie spotykamy osobę, która czyta nasze relacje. Kolejne 10 min spędzamy na przyjemnej rozmowie, robimy pamiątkowe zdjęcie i każdy rusza w swoją stronę.

Podchodzimy na Halicz gsb dzień 20
Podchodzimy na Halicz

Przez Halicz dosłownie przeskakujemy. Na szczycie jest pełno ludzi, że ciężko zebrać myśli, a my nie jesteśmy na tyle zmęczeni, by się zatrzymywać.

Halicz
Halicz

Po ok. 20 min marszu docieramy na Rozsypaniec. Od razu zrobiło się spokojniej, nie ma aż tak wielu turystów, więc przystajemy, zdejmujemy plecaki oraz buty i odpoczywamy, jedząc drożdżówki i podziwiając widoki. Dochodzi do nas smutna myśl, że jest to ostatni szczyt na trasie, a teraz pozostaje już tylko zejście. Niespiesznie ruszamy. Pogoda na ostatni dzień trafiła nam się idealna — taki prawdziwie letni dzień. Do przełęczy Bukowskiej cały czas towarzyszą nam wspaniałe rozległe widoki.

W drodze na Rozsypaniec
W drodze na Rozsypaniec
Bieszczadzka panorama
Bieszczadzka panorama

Na przełęczy Bukowskiej „obowiązkowe” zdjęcie słupków granicznych na granicy polsko-ukraińskiej. I pomyśleć, że pierwszego dnia byliśmy na granicy polsko-czeskiej. Przed nami ostatnie 8 km drogi do Wołosatego. Trasa ta nie jest zbyt urokliwa, ale przejść ją trzeba. Im bliżej miejscowości tym napięcie rośnie.

Widok na Tarnicę
Widok na Tarnicę

Wołosate

Przy zielonej tablicy informacyjnej z nazwą miejscowości niby cieszymy się, że za parę chwil to się skończy, ale z drugiej strony chciałoby się wędrować tak jeszcze dłużej.

Będąc przy punkcie kasowym, zachodzimy przybić ostatnią na szlaku pieczątkę. Do końca zostaje nam 500 m, 400 m, 100 m, a przed końcem z polany przy wiacie woła nas pan i kiwa palcem, żebyśmy podeszli. Okazuje się, że jest to przewodnik beskidzki, który czyta nasze relacje i chce nam jako pierwszy pogratulować przejścia Głównego Szlaku Beskidzkiego. To było niesamowicie miłe. Przy okazji pyta się, co planujemy dalej, czy mamy jakiś transport. Jak mówimy, że dopiero będziemy coś organizować, to przerywa i mówi, że transport już mamy do Polańczyka i czy nam pasuje. Oczywiście zgadzamy się, bo wiemy, że najgorzej jest się wydostać z Wołosatego czy Ustrzyk Górnych, gdzieś dalej. Czyli spotkaliśmy Bieszczadzkiego Anioła na szlaku.

Idziemy jeszcze załatwić formalności, czyli dojść do kropki, przycisnąć ją kijami, bo jest namalowana wysoko na szlakowskazie i oczywiście zrobić pamiątkowe zdjęcie. Mamy to! Przeszliśmy Główny Szlak Beskidzki: 20 dni marszu plus jeden dzień na regenerację. Rozpiera nas duma i radość, bo jak pomyślimy jakie niesprzyjające warunki oraz ból towarzyszył nam na szlaku, to jednak jest to spory wyczyn. W sklepiku przy parkingu kupujemy zasłużone piwa i wracamy na łąkę poczekać z Panem na jego grupę, z którą pojedziemy do Polańczyka. Rozkładamy się na karimatach i zaczynamy celebrować nasz mały-wielki sukces. Nie wiemy, czy tak nas zmienił szlak, czy po prostu wyglądamy na zabiedzonych, bo pani z grupy daje nam kanapki, abyśmy coś zjedli. Oczywiście nie odmawiamy i z wielką chęcią przyjmujemy podarek. Jesteśmy wdzięczni za kanapki, ciasto i ciasteczka.

GSB dzień 20 Wołosate i konic szlaku
Wołosate i koniec GSB

Powrót do domu

Kiedy cała grupa się zebrała, idziemy do autobusu i ruszamy w podróż do Polańczyka. A jeszcze 400 m przed końcem nie wiedzieliśmy, jak się stąd wydostaniemy. W trakcie przejazdu Pan przewodnik wspomina o nas przez mikrofon, a cała grupa bije nam brawo. Dziękujemy wszystkim za miłe towarzystwo! Do Polańczyka czas upływa nam na rozmowach. Kiedy dojeżdżamy na miejsce, kolejny piękny zbieg okoliczności. Okazuje się, że w miejscu, gdzie nocuje grupa, pani gospodyni ma jeszcze jeden wolny pokój. Dopytujemy się o posiłek, który także się dla nas znajdzie. Same Anioły, jednak Bieszczady to magiczna kraina.

Warunki w domu gościnnym „Ewa” są bardzo dobre. Jak tylko będziecie w Polańczyku, to szczerze polecamy to miejsce! Po kąpieli się schodzimy na pyszny domowy obiad. Opłacamy nocleg z wyżywieniem. Jeszcze chwilę spędzamy na rozmowie z naszym Aniołem-przewodnikiem, a kiedy dopada nas zmęczenie, idziemy do pokoju i kładziemy się spać. Czas na zasłużony odpoczynek po 3 tygodniach wędrówki po Beskidach.

Rano idziemy na przystanek zobaczyć połączenia i okazuje się, że z Polańczyka o 9:18 wyjeżdża bezpośredni autobus do Warszawy, Łodzi lub Wrocławia. Bez zastanawiania w niego wsiadamy i ruszamy do domu. Tak kończy się nasza przygoda z Głównym Szlakiem Beskidzkim.

Koniec jednej przygody oznacza planowanie następnej.

GSB dzień 20 - mapa etapu i film

Poniżej zamieszczamy mapę dzisiejszego etapu i zapraszamy na relację filmową na YouTube (LINK).

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *