Smrk – szukamy zimy w Górach Izerskich
Nie ma nic lepszego niż zacząć Nowy Rok na szlaku. Zastanawialiśmy się jaka trasa będzie najlepsza dla naszych kompanów, którzy z chodzeniem po górach nie mieli za wiele do czynienia. Jedno wiedzieliśmy na pewno: chcemy wybrać się w Góry Izerskie. Początkowo planowaliśmy pojechać do Jakuszyc i wędrować przez Orle do Hali Izerskiej i Chatki Górzystów. Jednak jak to z planami bywa, szybko potrafią się zmienić. I tak w Szklarskiej Porębie zamiast skręcić do Jakuszyc pojechaliśmy do Świeradowa Zdroju, a naszym celem został Stóg Izerski oraz Smrk. I w taki sposób ruszyliśmy na poszukiwania zimy w Górach Izerskich.
Spis treści
Urokliwy Świeradów Zdrój
Świeradów to urocza miejscowość górska położona w Górach Izerskich między Grzbietem Kamienickim, a Grzbietem Wysokim. Bliskość granicy sprawia, że z łatwością dostaniemy się do niemieckiego Gorlitz czy czeskiego Liberca. Dlatego to świetna baza wypadowa na wędrówki po Górach Izerskich, a zimą ciekawe miejsce dla miłośników białego szaleństwa, gdzie mogą skorzystać z nowoczesnej Kolei Gondolowej.
To także miejscowość uzdrowiskowa z pięknym Domem Zdrojowym. Na nas zawsze robił duże wrażenie. Warto zajrzeć do 80-metrowej, przeszklonej Hali Spacerowej, której konstrukcję wykonano z modrzewia i spróbować świeradowskiej wody w Pijalni Wód. Woda uzdrowiskowa bogata jest w radon, który m.in wpływa na procesy enzymatyczne, przemiany komórkowe, wzmacnia tkankę nerwową czy działa rozkurczająco na naczynia krwionośne. Ma żelazny posmak i jest lekko gazowana. Ciekawostką jest, że wodę radonową należy chwilę potrzymać w ustach, aby podwyższyć jej temperaturę i w pełni cieszyć się z jej właściwości. Dom Zdrojowy otoczony jest uroczym Parkiem Zdrojowym z XIX-tego stulecia.
W drodze do Schroniska na Stogu Izerskim
Na szlak wyruszamy z parkingu, gdzie swój początek/koniec ma Główny Szlak Sudecki im. Mieczysława Orłowicza. Nie mogliśmy dokonać innego wyboru i za czerwonymi znacznikami ruszamy do Schroniska na Stogu Izerskim. Przechodzimt przez Park Zdrojowy, gdzie już na samym początku wita nas ruda wiewióra 🙂 Następnie mijamy świeradowski Dom Zdrojowy i pniemy drogą asfaltową w stronę „Czeszki” i „Słowaczki”. Pokonujemy drewnianą kładkę i przez kilka chwil wędrujemy typową górską ścieżką. Tutaj pojawiają się pierwsze oznaki zimy, czyli zmrożona ziemia i zamarznięta woda. Nasza radość jednak nie trwa za długo. Dochodzimy do drogi asfaltowej, a tam typowa szklanka! Szkoda, że nasze raczki zostały w domu. Na szczęście pobocze nie było oblodzone i dało radę swobodnie wędrować. Jednak Kamil jak to Kamil, musi sprawdzić oblodzenie nawierzchni i idzie sobie środkiem, po lodzie. Ale do czasu… Gdy buty tracą przyczepność i zjeżdża 10 metrów niżej, to dalszą wycieczkę kontynuuje, tak jak reszta ekipy, poboczem.
Pomału zyskujemy wysokość, a z każdym metrem robi się coraz chłodniej. Docieramy do drewnianej wiatki i robimy przerwę na ciepłą herbatę. Od Schroniska dzieli nas już krótkie podejście, ale zdecydowaliśmy się kontynuować naszą wędrówkę drogą. Przecinamy stok narciarski niczym kozice i docieramy do zielonego szlaku, który bezpośrednio prowadzi nas do Schroniska na Stogu Izerskim. Pod schroniskiem nie możemy cieszyć się ciszą i spokojem. Kolejka gondolowa powoduje, że wjeżdżają tutaj nie tylko fani białego szaleństwa, ale także osoby chcące podziwiać piękną panoramę bez konieczności podchodzenia pod górę.
Podział na dwie ekipy i poszukiwania zimy
Nadszedł czas żeby wędrować dalej. W schronisku połowa naszej ekipy decyduje, że chce dłużej odpocząć. Jak się później okazało spotkaliśmy się dopiero późnym popołudniem w Świeradowie. Nie zostało nam nic innego jak życzyć powodzenia naszym kompanom i pójść w drogę na poszukiwania zimy. Zaraz po starcie odbijamy z czerwonego szlaku na wydeptaną ścieżkę, która omija szczyt Stogu Izerskiego. Nie mieliśmy ciśnienia żeby na niego wchodzić, ponieważ już kilka razy go zdobyliśmy. Wybór ścieżki okazał się strzałem w 10. Chcieliśmy znaleźć prawdziwą zimę, a tutaj było jej pod dostatkiem: świeży puch pod butami, ośnieżone drzewa iglaste i zaspy do łydek. Po prostu bajka! Takiej zimy szukaliśmy! Ścieżką tą docieramy do GSS i kontynuujemy wędrówkę po szlaku. Po drugiej stronie Stogu Izerskiego cisza, spokój ani jednej duszy, aż do Łącznika. Możemy w pełni cieszyć się z wędrówki.
Smrk z wieżą widokową
Po dotarciu do Łącznika wybieramy zielony szlak, którym idziemy w stronę granicy z Czechami. Przechodzimy na czeską stronę i po kilku minutach docieramy na Smrk, położony na wysokości 1124 m n.p.m. Swoją nazwę zawdzięcza świerkowi wysokiemu, który rósł tutaj przez kilka stuleci. Na jego szczycie wznosi się 20-sto metrowa wieża widokowa wybudowana w 2003 z inicjatywy Towarzystwa Odnowy Wieży Widokowej na Smrku i służy turystom, a wstęp na nią jest bezpłatny. Oczywiście wchodzimy na wieżę, skąd rozpościerają się wspaniałe widoki (zwłaszcza na Góry Łużyckie). Możemy dostrzec znajome nam szczyty m.in. Hochwald, Klíč czy Ještěd. Mimo dosyć silnego i zimnego wiatru spędzamy tutaj kilkanaście minut. Co tam wiatr, ważniejsze są świetne widoki!
Droga powrotna, druga wieża widokowa
Jak to się mówi? Jak sam wszedłeś to teraz sam musisz zejść 😀 Pora wracać. Schodzimy z wieży i kierujemy się w kierunku polskiej granicy. Po drodze mijamy obelisk poświęcony Theodorowi Kornerowi – niemieckiemu poecie i baśniopisarzowi.
Zastanawiamy się, którą drogę wybrać na powrót, ponieważ w trakcie podchodzenia na Smrk nasi kompani dali nam znać, że wyszli ze schroniska i schodzą na dół. Nie namyślamy się długo i wybramy opcję zejścia szlakiem wzdłuż granicy. Dzisiaj nie należy ono dla nas do najłatwiejszych. Nie dość, że musimy omijać wystające, oblodzone kamienie, to jeszcze trzeba uważać, żeby w niektórych miejscach nie utopić buta w błocie. Udaje nam się zejść bez upadków, ale na Czerniawską Kopę docieramy dopiero po 1 godz. i 40 min.
Na szczycie Czerniawskiej Kopy ukazuje nam się świeżutka wieża widokowa (w połowie maja 2019 roku nie było fundamentów), na którą oczywiście wchodzimy. Podobnie jak na Smreku możemy podziwiać okoliczne góry. Niestety, równie szybko jak na nią wchodzimy, tak samo szybko z niej schodzimy. To wszystko przez wychładzający wiatr. Następnie z Czerniawskiej Kopy cofamy się około 400 m i czarnym szlakiem schodzimy do Czerniawy. Na szlaku również zauważamy zmiany w porównaniu do maja. Wtedy szlak był mocno porośnięty, a obecnie zostały usunięte powalone drzewa i poprzycinane krzaki.
W Czerniawie robimy sobie krótki postój na herbatę i ruszamy zielonym szlakiem do Świeradowa. Docieramy w okolice Zajęcznika, jednak z uwagi na zapadający zmrok, a może bardziej na czekającą na nas drugą część załogi, nie decydujemy się na niego wchodzić. Schodzimy do ul. Cichej i przy cmentarzu ponownie wchodzimy na zielony szlak, który już bezpośrednio prowadzi nas do centrum Świeradowa. Odszukaliśmy naszych towarzyszy w jednej z knajp i na tym zakończyliśmy bajkowo-zimową przygodę w Górach Izerskich. Cieszymy się, bo chociaż na chwilę odnaleźliśmy zimę.