Śnieżka – Królowa Karkonoszy z Przełęczy Okraj
Śnieżka – Królowa Karkonoszy. Tej pani nikomu nie trzeba przedstawiać. Chociaż wchodziliśmy na nią już kilka razy, to zimą nie mieliśmy okazji. Nie licząc maja, kiedy jeszcze leżał śnieg, ale to już wiosna. Czekaliśmy przede wszystkim na pomyślne prognozy pogody. I właśnie niedziela zapowiadała się idealnie. Dlatego też musieliśmy skorzystać z okazji i ruszyć na szlak, a przy okazji wbić pieczątki na Śnieżce do książek KGP.
Spis treści
Przełęcz Okraj i początek drogi na Śnieżkę
Za punkt startowy na Śnieżkę wybieramy Przełęcz Orkaj i o wschodzie słońca, jako pierwsi meldujemy się na parkingu przy Schronisku PTTK Okraj (aż 20 zł za cały dzień!). Ruszamy w drogę niebieskim szlakiem w stronę szczytu Czoło. Jednak po przejściu kilkunastu metrów, jeszcze przed rozpoczęciem podejścia, okazuje się, że jest bardzo ślisko. A to oznacza, że musimy zadbać o nasze bezpieczeństwo i wygodę wędrówki. Zakładamy więc raczki. Zdejmujemy również po jednej warstwie ubrań, ponieważ jest bardzo ciepło jak na styczeń. Gdy ruszaliśmy z Jeleniej Góry termometr wskazywał -8°C, a na przełęczy były już +2°C, czyli klasyczna inwersja temperatury. Nie ukrywamy, że właśnie na to zjawisko czekaliśmy.
W raczkach ruszamy do góry, a do pokonania mamy ok 200 m wysokości. Szybko docieramy do punktu widokowego w okolicy górnej stacji wyciągu po czeskiej stronie zbocza. Okazuje się że jesteśmy w odpowiednim miejscu, o odpowiedniej godzinie. Inwersja temperatury zapewnia nam niesamowite widoki. Doliny zalewa rozległe morze chmur, a w oddali co jakiś czas wynurzają się wysepki górskich szczytów. Dodatkowo piękne barwy nadaje słońce, które unosi się nad horyzontem. To dla nas duży zastrzyk pozytywnej energii. I jak tu nie kochać gór.
Na podziwianiu widoków spędzamy kilka minut, po czym ruszamy dalej. Szybko osiągamy szczyt Czoła i robimy zdjęcie przy tabliczce.
Skalny Stół i punkt widokowy na Śnieżkę
Dalej wędrujemy bardzo przyjemnym grzbietowym odcinkiem. Trzeba przyznać, że idzie nam się zdecydowanie wygodniej niż latem, ponieważ śnieg pokrywa wszystkie wystające kamienie na szlaku. Czas przyjemnie nam leci i nie wiadomo kiedy docieramy na Skalny Stół. Tu po raz pierwszy wyłania nam się cel naszej dzisiejszej wędrówki, czyli Śnieżka. Podziwiamy również rozległe widoki na Kotlinę Jelenigórską, która pokryta jest niestety szarą warstwą smogu. Na szczycie spędzamy dłuższą chwilę, ponieważ jest to jeden z ciekawszych punktów widokowych na głównym grzbiecie Karkonoszy.
Rozpoczynamy zejście do Sowiej Przełęczy, a Królowa Śnieżka chowa nam się za Czarną Kopą. Szlak w tym miejscu jest mocno oblodzony i właśnie w takich momentach raczki sprawdzają się idealnie. Nie mamy żadnego problemu z zejściem i nie musimy się martwić o poślizgi, które mogą być mało przyjemnie. Dopiero na Sowiej Przełęczy spotykamy pierwszych turystów dzisiejszego dnia i od razu rozpoczynamy podejście do Schroniska Jelenka.
Jelenka i podejście na Czarną Kopę
Szlak z Przełęczy Sowiej do Jelenki nie jest wymagający i idzie się nam bardzo przyjemnie, jednak musimy odzyskać utracone wcześniej ok 100 m przewyższenia. Docieramy pod schronisko jeszcze przed jego otwarciem, więc nie możemy wbić pieczątek do naszych książeczek. Robimy sobie przerwę na drugie śniadanie przy promieniach słońca, z rewelacyjnymi widokami na sudeckie wyspy pośród morza chmur. Zgodnie stwierdzamy, że śniadania w takiej scenerii moglibyśmy jeść codziennie. Fajnie nam się siedzi, jednak z każdą chwilą dochodzą nowi wędrowcy, a to dla nas znak, że pora ruszać dalej.
Od razu rozpoczynamy podejście na grzbiet Czarnej Kopy, a to oznacza, że mamy do pokonania 120 m przewyższenia. Idziemy całkiem niezłym tempem, bo szybko doganiamy dwójkę turystów, którzy ruszyli kilka minut przed nami. Fajnie to wygląda, ponieważ Paulina i wspomniana dwójka mają kurtki w takich samych kolorach, jakby się zmówili, a za nimi samotny rodzynek w niebiesko-zielonych barwach.
Szlak z widokiem na Śnieżkę
Stwierdzamy, że chyba przesadziliśmy z tempem marszu, bo sapiemy jak parowozy. Wchodzimy ponad granicę lasu i pojawia się kosówka. Dzięki temu, że szlak wiedzie prawie po płaskim terenie możemy odpocząć maszerując, nie tracąc czasu na postój.
Po osiągnięciu grzbietu Czarnej Kopy jak na dłoni widzimy cel naszej dzisiejszej wędrówki. Królowa Śnieżka przyciąga swoim majestatem jak magnes, a to powoduje, że idzie nam się bardzo dobrze. Docieramy na Szczyt Wielkiej Kopy, a to oznacza tylko jedno: właśnie zdobywamy ostatni szczyt i kompletujemy Koronę Karkonoszy KZKGRP. Kolejny mini cel górski zrealizowany! Podchodzimy do punktu widokowego, z którego roztacza się widok na Kocioł Łomniczki i strome zbocze Śnieżki, pionowo opadające w dół. Nie dziwi więc fakt, że zimą zamykany jest szlak niebieski przecinający zbocze Śnieżki oraz czerwony przez Kocioł Łomniczki.
Ostatnie podejście na Śnieżkę
Pozostało nam już ostatnie podejście na szczyt. Jest i po chwili widzimy turystów schodzących, a raczej ześlizgujących się na butach. Widać, że mają spory problem z zejściem w takich warunkach. My jednak bez żadnego uślizgu podchodzimy, a szczyt Śnieżki osiągamy po ok 4 godzinach niespiesznej wędrówki. Czasami warto iść trochę wolniej, aby cieszyć się z przebywania w górach, tym bardziej, że pogoda jest rewelacyjna.
Ze szczytu Śnieżki widoki są wspaniałe, zwłaszcza, że jest to najwybitniejsza góra w Polsce. Chyba mamy do niej szczęście, za każdym razem możemy podziwiać rozległe panoramy. Obserwujemy ciekawy podział – po stronie czeskiej morze chmur, natomiast od Gór Kaczawskich przez Kotlinę Jeleniogórską i po Góry Izerskie zjawisko inwersji nie występuje, za to jest smog. Dobrze, że uciekliśmy w góry. Na szczycie spędzamy ok 30 minut, przybijamy pieczątki w budynku poczty i robimy zdjęcia. Siedzimy na ławeczce popijając herbatę i podziwiając Czeskie Karkonosze. W tym czasie zaczyna pojawiać się coraz więcej ludzi. I jak to często bywa, część z nich zupełnie nie jest przygotowana. Widzimy jaki mają problemy z podejściem, a jedynym ratunkiem są dla nich łańcuchy pomiędzy słupkami, które wyznaczają drogę.
Ze Śnieżki do Jelenki szlakiem po czeskiej stronie
Rozważamy różne warianty powrotu na przełęcz Okraj i jednogłośnie wybieramy czeskie szlaki, ponieważ do tej pory nie mieliśmy okazji nimi wędrować. Ruszamy żółtym szlakiem przy stacji kolejki linowej i dzięki temu, że mamy raczki możemy swobodnie schodzić po zmrożonych i śliskich stopniach. Idziemy w dół ok 1 km w towarzystwie wjeżdżających i zjeżdżających wagoników wytracając ok 212 m przewyższenia. Docieramy do skrzyżowania z zielonym szlakiem, czyli miejsca zwanego Nad Ruzohorskim sedlem. Dalej wędrujemy za zielonymi znacznikami, gdzie jest zdecydowanie spokojniej.
Trawersujemy zbocza Śnieżki oraz Czarnej Kopy, początkowo porośnięte kosówką, ale im jesteśmy bliżej Jelenki, tym pojawia się coraz więcej drzew i w końcu osiągamy granicę lasu.
Ostatnia prosta do Małej Upy
Przy schronisku ponownie robimy sobie postój. Popijamy herbatę i dajemy odpocząć naszym stopom. Niestety sielanka nie trwa za długo, bo odstrasza nas dym z papierosów, które palą osoby siedzące nieopodal. W związku z tym zaczynamy zbierać nasze rzeczy i decydujemy, że do Małej Upy zejdziemy żółtym szlakiem, a nie jak zazwyczaj Drogą Przyjaźni Polsko-Czeskiej. Żółty szlak wiedzie drogą asfaltową, ale dzięki temu, że leży śnieg idzie nam się bardzo przyjemnie. Idziemy więc kolejne 3 km spokojnym tempem i docieramy do pierwszych zabudowań. Przechodzimy przez miasto. Po przekroczeniu granicy dochodzimy do parkingu obok Schroniska na Przełęczy Okraj i na tym kończymy naszą wędrówkę.
Podsumowując
- Przejście całej trasy zajęło nam ok 7 godzin, a dystans jaki pokonaliśmy to 17,5 km, oczywiście wliczając to wszystkie postoje na odpoczynek i robienie zdjęć. Najbardziej wymagającym odcinkiem na tej trasie jest podejście na Czoło od Przełęczy Okraj.
- Do Jelenki nie spotkaliśmy praktycznie nikogo, poza jedną parą, która odpoczywała na Przełęczy Sowiej.
- Dzięki temu, że wędrowaliśmy od Przełęczy Okraj, zdobyliśmy Czarną Kopę i tym samym ukończyliśmy kompletowanie szczytów do Korony Karkonoszy KZKGP.
Bardzo ciekawy artykuł! Szczerze mówiąc, wcześniej nie słyszałem o tej legendzie związanej z Karkonoszami. Fascynujące, jak natura może być inspiracją do tak interesujących historii. Podoba mi się też, że artykuł przedstawia zarówno legendę, jak i trochę informacji geograficznych o tym regionie. Na pewno zainteresuję się bardziej tematem Karkonoszy i ich kulturowym dziedzictwem. Polecam przeczytać!