

Szlak Brzeźnica — Kacwin dzień 2. Trasa: Kalwaria Zebrzydowska, PKP Lanckorona — Lanckorońska Góra — Lanckorona — Las Groby — przełęcz Sanguszki — Babica Zachodnia — Bieńkówka — Koskowa Góra — Rola Jabconiowa
Drugi dzień na szlaku Brzeźnica-Kacwin rozpoczynamy na stacji Kalwaria Zebrzydowska Lanckorona. Pada deszcz, więc siadamy pod wiatą i czekamy, z nadzieją, że opady zelżeją. Po 10 minutach stwierdzamy, że nie ma co dłużej tracić czasu. Chociaż nie za bardzo lubimy zaczynać wędrówkę w deszczu, to później już ma nie padać, wiec będziemy suszyć się podczas marszu.
Ruszamy za niebieskimi znacznikami i po przejściu 500 m dochodzimy do DK52 i miejscowości Brody, gdzie wypatrujemy Żabkę. Stwierdzamy, że to idealna pora na przerwę. Wstępujemy więc do sklepu i kupujemy kawę i muffinki na osłodę deszczowego poranka. Idąc, jemy i pijemy, ale nie jest to dobry pomysł, bo i tak musimy co chwilę przystawać, żeby się nie zakrztusić.
Za ostatnimi zabudowaniami kończy się asfalt, a my wchodzimy do lasu.
Szlak po nocnych opadach jest dość błotnisty i przez co tempo marszu jest wolne. Pomału, ale systematycznie zwiększamy wysokość i po przejściu 1 km mijamy kolejne zabudowania, a następnie wędrujemy Aleją Zakochanych, która doprowadza nas do połączenia z żółtym szlakiem na ul. Zamkowej. Zza chmur przebija się słońce, czyli prognozy się sprawdzają. Łapiemy jeszcze kilka metrów przewyższenia i osiągamy szczyt Lanckorońskiej Góry, docierając do pierwszej atrakcji dzisiejszego dnia.
Na szczycie Lanckorońskiej Góry znajdują się ruiny królewskiego zamku, pamiętające czasy Kazimierza Wielkiego. Ruiny są ogrodzone, ale mamy na to sposób i wypuszczamy drona, aby zobaczyć, jak wyglądają z lotu ptaka. Do dzisiaj zachowały się pozostałości murów obronnych, zarys fosy oraz fundamenty dwóch wież.
Sam zamek strzegł niegdyś szlaku kupieckiego, był świadkiem najazdu Szwedów, starć konfederatów barskich z wojskami rosyjskimi, a nawet był siedzibą zbójów i więzieniem. Jego mury strzegą Lanckorony, do której za chwilę zejdziemy.
Na górze spędzamy prawie 30 min, więc zbieramy rzeczy i schodzimy do Lanckorony, zwanej również Miastem Aniołów. Zejście jest szybkie i już po kilku minutach wychodzimy przy Kościele Narodzin św. Jana Chrzciciela, a ul. Św. Jana dochodzimy do Rynku. Na ryneczku podziwiamy starą drewnianą zabudowę, rozmawiamy z rękodzielnikami, którzy dopiero rozkładają się ze swoimi cudeńkami.
Przysiadamy jeszcze na ławeczce, aby zjeść kanapki. Lanckoroński rynek położony jest bardzo malowniczo. Z uwagi na to, że znajduje się na zboczu Góry Zamkowej, to odpoczywając, możemy jednocześnie podziwiać beskidzkie wzniesienia. W oddali dostrzegamy nawet pasmo Koskowej Góry, gdzie chcemy dzisiaj dotrzeć. Jednak patrząc, że przez ostatnie pół godziny przeszliśmy zaledwie 500 m, wydaje się to nierealne. Z każdą minutą przybywa turystów, więc to znak, że na nas pora.
Zbieramy się i ruszamy w dalszą drogę. Czas na dobre zmierzyć się z Beskidem Makowskim. Przez pierwsze dwa kilometry wędrujemy drogą asfaltową, po trochu zyskując wysokość. Ledwo schodzimy z asfaltu i od razu pojawia się błoto.
Dochodzimy do granicy lasu zwanego Lasem Groby, gdzie szlak odbija w lewo. Na początku prowadzi nas przyjemna leśna ścieżka, która zmienia się w rozjeżdżoną drogę z masą błota i głębokimi kałużami. Musimy się nieźle natrudzić, żeby w nie nie wpaść. W końcu docieramy do kapliczki św. Michała Archanioła, gdzie znajdują się groby konfederatów barskich. Po nieudanej próbie odparcia ataku ze strony Rosjan żołnierze uciekli do lasu. Niestety w ich ślady ruszyli Rosjanie, którzy zabili 300 konfederatów, a na pamiątkę tych tragicznych wydarzeń las nazwano Groby.
Przy grobach jest nowa wiata, więc postanawiamy chwilę odpocząć i wyczyścić buty, oczywiście na tyle ile się da.
Wychodząc z lasu, ukazuje nam się piękny widok na pasma Beskidu Makowskiego. W dali dostrzegamy maszt na Koskowej Górze. Jeszcze trochę drogi i podejść jest przed nami. Dodatkowo łapie mnie kryzys spowodowany bólem kostki oraz spadkiem energii. Cóż kryzysy będą się zdarzać, więc trzeba zacisnąć zęby i iść dalej. Całe szczęście, że odcinek do przełęczy Sanguszki jest widokowy, więc pozwala zapomnieć o bólu.
Przełęcz Sanguszki leży pomiędzy Kopytówką a Krowią Górą, więc docierając do tego miejsca, żegnamy się z Pogórzem Wielickim i wkraczamy w Beskid Makowski. Jeszcze przed przełęczą znajduje się duży krzyż, upamiętniający bitwę konfederatów z Rosjanami, zwaną bitwą pod Grobami. Natomiast zaraz przy drodze stoi obelisk ku czci Eustachego Sanguszki, który był inicjatorem przebiegającej w tym miejscu drogi.
Za przełęczą wchodzimy już w pasmo Babicy. Początkowo podchodzimy asfaltem, ale po minięciu zabudowań ponownie wkraczamy na leśną, ale też i kamienistą drogę. Trochę to podejście się dłuży i co ciekawe, to Paulina nadaje tempa marszu. Niestety za moją sprawką musi od czasu do czasu się zatrzymać i na mnie poczekać — takiego mam powera. Przechodzimy przez Krowią Górę i w Harbutowicach łączymy się ze starym znajomym, czyli Małym Szlakiem Beskidzkim.
Podejście na Babicę Zachodnią jest dzisiaj dość wymagające, ale po wejściu na grzbiet otrzymujemy nagrodę w postaci przecudownych widoków. Nie poznajemy zupełnie tego miejsca, ponieważ w trakcie wędrówki MSB mieliśmy tu totalne mleko oraz padający deszcz. Przed nami Koskowa Góra pręży swoje zbocza, a w dali pięknie odsłoniła się Babia Góra jeszcze przyozdobiona śniegiem.
Na jednej z ławeczek przysiadamy na popas z widokiem. Słońce ogrzewa nam plecy, a my czujemy się zrelaksowani. Co chwilę mijają nas inni turyści i jesteśmy w szoku, że jest ich aż tak wielu. Niestety błogi spokój zakłócają crossowcy. Posiedzielibyśmy dłużej, ale przed nami jeszcze przynajmniej jedno podejście.
Schodzimy do Bieńkówki szlakiem, który zamienił się w potok. Na szczęście od pewnego momentu można wskoczyć na pola i równolegle wędrować nie obawiając się zanurzenia w wodzie. W Bieńkówce Paulinka pyta się dziewczyn przy jednym z domów, czy nie nalałyby nam wody do butelki. Oczywiście nie ma problemu i otrzymujemy całą butelkę świeżej wody.
Ruszamy pod górę. Początkowo jeszcze łagodnie, ale po przekroczeniu potoku szlak wyrywa do góry. Mimo wszystko dobrze się idzie, a po kryzysie nie ma śladu. Krok za krokiem zwiększamy wysokość i gdy wydaje się, że zaraz osiągniemy cel, szlak na chwilę wypłaszcza i po ok. 500 m ponownie pnie w górę.
Wychodzimy w okolicach murowanej kapliczki, ufundowanej w 1910 r. przez Jana Koska. W jej wnętrzu znajduje się figura przedstawiająca Chrystusa upadającego pod krzyżem po raz trzeci.
Widoki z tego miejsca są rewelacyjne, jedynie czego brakuje to Tatr w tle, ale przejrzystość nieba niestety na to nie pozwala.
Początkowo planowaliśmy gdzieś tutaj rozbić się z namiotem, ale wczesna pora oraz spory ruch turystów odwiodły nas od tego pomysłu. Ruszamy dalej za niebieskimi znacznikami. Z drogi podziwiamy roztaczające się panoramy, a kilkaset metrów za zabudowaniami na zboczach Koskowej Góry wchodzimy w las. Oczywiście błota nie brakuje, ale i tak przyjemnie się wędruje. Każda czy to mniejsza, czy większa mijana przez nas polana, zachwyca widokiem.
Do zachodu jeszcze ponad godzina, więc zaczynamy rozglądać się za miejscem pod namiot. Po około 15 minutach znajdujemy idealną polanę z widokiem na pasmo Policy i Babią Górę, a także szczyty Beskidu Wyspowego. Rozkładamy nasz domek, po czym zjadamy kolację i przed 22 lądujemy w śpiworach. Dzień kończymy mając na liczniku 26 km, co jest świetnym wynikiem, tym bardziej że tempo marszu mieliśmy przeciętne.
Szlak Brzeźnica — Kacwin dzień 1. Trasa: Brzeźnica, stacja PKP — Marcyporęba — Trawna Górna, punkt widokowy — przełęcz Zapusta — Draboż — Przytkowice —…
Szlak Brzeźnica – Kacwin to najpiękniejszy szlak długodystansowy w Polsce, jakim do tej pory wędrowaliśmy. Oczywiście inne szlaki jak Główny Szlak Sudecki, Główny Szlak Beskidzki…
GSB DZIEŃ 1. TRASA: USTROŃ POLANA — SCHRONISKO NA SOSZOWIE Przygodę z Głównym Szlakiem Beskidzkim zaczynamy tradycyjnie na dworcu kolejowym. Musimy przedostać się z Mazur…
GSB dzień 9. Trasa: Krościenko nad Dunajcem — Przehyba — Radziejowa — Niemcowa — Rytro Wczoraj pożegnaliśmy się z Gorcami. Dzisiaj wchodzimy w Beskid Sądecki…
Główny Szlak Sudecki siedział nam w głowach już od dawna. Pierwszą próbę przejścia podjęliśmy sześć lat temu i zakończyła się ona porażką. Po pierwsze, bez…
O Sudeckiej Żylecie usłyszałem pierwszy raz w 2018 r. Wtedy jeszcze nie przeszło mi przez myśl, że kiedykolwiek wystartuję w tak wymagającej imprezie. Jednak wszystko…